piątek, 6 lutego 2015

Zbuntowany Olo. Bunt w sklepie.

Dziecko leży na brudnej sklepowej podłodze a nad nim stoi zażenowana / zawstydzona / zrozpaczona / wściekła / zdemotywowana mama. Obrazek znany ale jednak każda mama ma nadzieję, że "okres buntu" nie będzie dotyczył akurat jej dziecka, bo jest takie wyjątkowe, grzeczne i pogodne. Niemożliwe, żeby zmieniło się aż tak w ciągu zaledwie kilku miesięcy. A jednak.. Olo to ideał. Nieskromnie, wiem. Ale od początku był bezproblemowy - kolki to dla mnie miejska legenda, sam zasypia, szybko zaczął przesypiać całe noce, ładnie je właściwie wszystko, lęk separacyjny też był nam obcy. Aż nagle, Olo skończył rok. I delikatnymi sygnałami dawał nam znać, że sielanka powoli dobiega końca. W domu nadal sobie świetnie radzimy ale wyjścia.. wyjścia to inna bajka. Doskonale pamiętam pierwszy raz - to była sobota, niczego nieświadomi poszliśmy na zakupy do supermarketu znajdującego się na naszym osiedlu. Wzięliśmy wózek, żeby Olo się za bardzo nie zmęczył. Weszliśmy do sklepu, Paweł wpadł na pomysł, żeby puścić Ola samopas. Do tej pory trzymał się nas a jak odeszliśmy za daleko nawoływał i biegł za nami. Tym razem Olo jasno przekazał nam, że od tej pory robi wszystko to, na co ma ochotę. Znalazł dział z zabawkami i nie chciał go opuścić. Daliśmy mu chwilę na zabawę po czym oznajmiliśmy, że idziemy dalej. Nie. Daj mi rączkę. Nie. Już się pobawiłeś, teraz idziemy dalej. Nie. Olo chodź do mamy. Nie. Idziemy zobaczyć co jest dalej? Nie. Mama idzie. Papa (autentycznie mi pomachał i robi tak nadal). Schowałam się za rogiem i czekam na skruchę, smutek i poszukiwania mamy. Na próżno mogę czekać - Olo idzie zwiedzać sklep dalej sam. Zaniepokojona wizją porwania albo co gorsza rozbitych słoików z koncentratem pomidorowym pognałam w jego stronę. Chwyciłam go za rączkę i powiedziałam idziemy. Siad płaski na dupie, wielki ryk, krzyk, spazmy. Czekam aż się uspokoi, w międzyczasie ściągam czapkę (a włosy nieumyte) bo robi się gorąco. Czekam. Podchodzi Kobita Ojeeej, a czemu tak płaczesz, mama nie chce kupić zabawki? Najgrzeczniej jak umiałam powiedziałam Proszę nie zwracać na niego uwagi, jemu o to chodzi. Pani niezrażona, albo głucha To może ja Cię wezmę, chodź pójdziesz z panią. Świetny pomysł, proszę Pani, Olo z fazy spazmów przeszedł w egzorcyzmy bo się Pani boi. No nic. Wzięłam go na ręce i próbowałam wsadzić do wózka. Nie wiem czy widzieliście kiedyś kogoś podczas egzorcyzmów, jeśli nie, uwierzcie, ciężko takiego ulokować w wąskim wózku - każda kończyna wykręca się w inną stronę a z ust wydobywa się ogłuszający wrzask. Tu mi strzeliło, tam poszedł szew, pękło żebro ale w końcu przypięłam go pasami i byłam gotowa do wyjścia. Paweł został na zakupach a ja z małym Krzykusiem wyszłam na zewnątrz - tam większa publiczność. Długo trwało zanim Olo przestał się wić i płakać ale nim doszliśmy do domu, wszystko wróciło do normalności. Rybka Dori, wszystko zapomniał, nic się nie stało rodzice, nic się nie stało. Ale stało się. Mama doznała szoku. Na tyle silnego, że przez parę następnych dni BAŁAM się brać go do sklepu. A czego się bałam? Przecież w domu też robi akcje i się nie boję (dobra czasem się boję, że sąsiedzi zadzwonią do opiekę społeczną). Ale właśnie o to chodzi. Bunt sam w sobie nie jest taki zły, jest naturalny, rozwojowy, dzieci go potrzebują a rodzice powinni się z tym pogodzić i nauczyć sobie z nim radzić. Gorzej z "oceną społeczeństwa". Bo ludzie patrzą, po gadają, bo myślą, że krzywdzę dziecko, przecież tak płacze, jakbym go obdzierała ze skóry. Pani Dorota Zawadzka powiedziała kiedyś wyczerpanym rodzicom 2latka "Boicie się co o Was myślą sąsiedzi? Uwierzcie, sąsiedzi albo mieli, albo mają albo będą mieli kiedyś dziecko w okresie buntu". To wszystko jest przejściowe, nie ma co się katować bo jedynie pogorszymy swoje samopoczucie, a dziecko jest jak gąbka - chłonie nasze emocje i oddaje je otoczeniu. Dlatego nie przejmujcie się innymi i pamiętajcie, że to Wy jesteście rodzicami i to od Was, w dużej mierze, zależy na jakiego człowieka wyrośnie Wasz Maluch. Im częściej "dla świętego spokoju" będziecie ulegać, tym trudniej będzie Wam sobie poradzić z kolejnymi wymuszeniami dziecka. Każdy wie, że dziecko, które zna reguły, od którego wymaga się zawsze tego samego, rośnie w poczuciu pewności i bezpieczeństwa. Dziecko nauczone co mu wolno, a na co rodzice się nie zgadzają, łatwiej przyjmuje do wiadomości, że krzykiem, histerią, aferami i zwracaniem na siebie uwagi połowy świata niewiele wskóra.
Uzbrójcie się w cierpliwość, wyrozumiałość, nastawcie się pozytywnie i pamiętajcie - bunt nie ma nic wspólnego ze złym wychowaniem, jest tak samo naturalny jak np. skoki rozwojowe.

Jasne, że nie mam żadnego zdjęcia płaczącego Olka, co dopiero płaczącego w sklepie :)

1 komentarz :

  1. Spojrzenie zmienia się gdy dziecko wchodzi w okres buntu. Kiedyś widząc zbuntowanego malucha myślałam: "Rozpuścili jak dziadowski bicz, to mają, ja mojego dziecka tak nie wychowam". Mając dziecko widzę to co piszesz - wychowanie nie ma tu nic do rzeczy, bunt to bunt - choć u nas (odpukać) w sklepach spokój.

    OdpowiedzUsuń