piątek, 24 stycznia 2014

Hu hu ha, nasza zima zła.

Hu, hu, ha, nasza zima zła! Szczypie w nosy, szczypie w dupy :) No i przyszła, pewnie na kilka dni, ale przyszła. Już nie sprzedam kurtki Młodego jako "nieużywana" (kombinezon ma jeszcze metki ;) ). Właśnie ten temat chciałam poruszyć- ubieranie bajtli.
Dlaczego Matki Polki i Babcie (też Polki) mają obsesję na punkcie przegrzewania, gdzie tyle się trąbi o tym, że lepiej żeby dziecku było trochę chłodniej niż żeby miało się zapocić. "Bo jemu jest zimno.." JEMU akurat chyba nigdy nie było zimno, ale ON to inny gatunek ;). Nie zrozumcie mnie źle, nie wystawiam dziecka w samym bodziaku na balkon i nie mówię mu "weź się hartuj, będziesz strongman" ale też nie mamy tu zimy stulecia, żeby robić z dziecka Eskimosa. Jakbyśmy mieli, to nawet bym nie wychodziła z domu, bo też jestem człowiekiem (!) i też nie lubię zimna (akceptuję tylko podczas jazdy na snowboardzie).
Przykład z życia:
Listopad, każdy pamięta jak było ciepło, ale jednak listopad, psychika mamusiek podpowiada im, że powinno być zimno więc bez sprawdzania ubierają dzieci jak na Syberię. Młoda, niedoświadczona mama Milena wchodzi na mamusiowe forum w celu sprawdzenia jak tu ubrać dziecko (to był błąd bo zaczęłam wątpić w swój instynkt macierzyński- chyba za cienko ubieram Olka, jestem złą, złą mamą!). Przeglądam wypowiedzi matek i BAM! "Ja moją Kunię ubieram w domu w rajstopki, skarpetki, body na krótki rękaw, kaftanik i śpioszki (w tym momencie patrzę na Lola- body długi rękaw i jedna skarpetka, ups.) A jak wychodzimy na spacer to zakładam jej czapkę, rękawiczki, kombinezon i gruby kocyk do wózka" Patrzę na kolejne wypowiedzi, wszystkie podobne, wszędzie te kombinezony, rajstopy, rękawiczki i grube koce. Przecież było CIEPŁO. Co ta mama zrobi jak będzie faktycznie mróz, wyjdzie na spacer z piecem przymocowanym do wózka?!

Ogólna zasada ubierania dzieci jest taka:
noworodek- tak jak Ty sama+jedna warstwa.
niemowlę- tak jak Ty sama
dziecko biegające- tak jak Ty sama lub warstwa mniej.

Ja nie do końca kieruję się zasadą "tak jak ja sama" bo zwykle jestem ubrana za lekko i najczęściej jest mi zimno. Robię tak dlatego, że 1. może się nie domyśliłyście, ale jestem fanką hartowania (ostatni raz byłam przeziębiona chyba na początku studiów czyli 5 lat temu). 2. jak wychodzę to owszem, jest mi zimno ale potem się rozgrzewam (bo wózek, bo zakupy, bo schody) :)
Olka ubieram trochę cieplej niż siebie.
Dla przykładu. Dziś w Opolu -6 st. Rajstopki, skarpetki, ciepłe gaciorki, body krótki rękaw, sweterek, czapka, kurta, koc. Cały godzinny spacer kontrolowałam kark Olka i cały czas był ciepły. Ale ciepły suchy, nie ciepły mokry i nie zimny.

Wnioski z dzisiejszego wpisu:
-przyszła zima
-przegrzewanie jest be [klik]
-Milena znowu marudzi


Dziecko po odhibernowaniu :)

Olo skumał, że jest przystojny :)

3 komentarze :

  1. Kochana, w zeszłym roku jesień była ciepła, było parę dni gdzie wychodziłam w krótkim rękawku, mały tylko o cienki sweterek więcej, bo leżał w wózku. W sklepie spotykam mamę bliźniaków. Wywiązuje się rozmowa, dzieci wyją, ja się ulatniam, niech kobita szybko skończy zakupy, bo na ich miejscu też bym wyła - ubrane w zimowe kombinezony, grube czapy zimowe i przykryte złożonym kocem. Ciekawe co im ubiera teraz, przy mrozach...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wczoraj wyciagnęłam kurtkę zimową z szafy. Wszyscy mówią "Gosia ma zimową kurtkę! To musi już być naprawdę zimno" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. zapraszam do irlandii...wszyscy nowo przybyli lub owiedzający (właczając w to moją Mamę) dostają zawału serca widząc jak irlandczyc i ich dzieci się ubierają. Znaczy NIE ubierają. Gołe nogi, gołe główki prze temperaturze 7 stopni i wietrze. I żyją i mają się dobrze. jak jest jakieś dziecko grubo ubrane to musi być polskie :)

    OdpowiedzUsuń